Mam na imię Ania, tworzę ceramikę z duszą
Radość bycia ceramikiem spadła na mnie, jak grom z jasnego nieba, kiedy tylko wzięłam glinę do rąk. Zupełnie przypadkiem. Chciałam coś ulepić, pobawić się chwilę, ale zamknęli najbliższą pracownię, więc zamiast na popołudniowe warsztaty pojechałam na tygodniowy kurs garncarski do Piotra Skiby do Jadwisina.
Kiedy wracałam, było dla mnie jasne, że moje życie się zmieniło. Tydzień później miałam w domu pod schodami koło garncarskie, a ostatnim tchnieniem architekta, którym dotąd byłam, wyremontowałam pracownię. Et voila!
Najbardziej lubię te momenty, kiedy siedzę przy kole garncarskim. Sama w pracowni, słuchając audiobooków. Mam szansę naprawdę się skupić, wyciszyć i zapamiętać się w zachwycie nad niezwykłością materiału, który daje możliwość przemienienia skały (bo jakby na to nie spojrzeć, glina jest skałą) w naczynie.