1 wpis 02
Lubicie jesień?
7 listopada 2017
03 ida swieta 3
Idą święta
28 listopada 2017
1 wpis 02
Lubicie jesień?
7 listopada 2017
03 ida swieta 3
Idą święta
28 listopada 2017

Piotr Łoboda o mojej pasji

esej Piotra 6

esej Piotra 6

… a tak niewiele potrzeba, by uśmiech zagościł na twarzy promienny, by w podziw wpaść i w zachwyt. Bo jak nie wpaść w to właśnie, gdy palce zręczne cuda tworzą i na twoich oczach, gdy z drewienka nożykiem ptaszki przekolorowe, gdy piszczałki różne i świątki, gdy z deseczki świerkowej te kurki co skrzydełkami klap, klap, tymi skrzydełkami na drucikach, albo ten pajacyk co nóżkami i rączkami fajt, fajt, gdy te palce kogutki z tego kolorowego papierku i kwiaty, gdy bieluchne koroneczki delikatne jak pajęczyna tymi palcami, albo w glinie te cudeńka różne i przedziwne … więc jak nie wpaść w ten zachwyt. Więc sobie to wszystko notuję i spisuję by nie zapomnieć, by kiedyś do tego wrócić raz jeszcze, by raz jeszcze do tych „moich zachwytów” wrócić …

Ania ma niebieskie oczy, a glina jest brązowa (ze sztambucha „Moje zachwyty”)

… a Ania ma niebieskie oczy, a glina jest brązowa. A oczy Ani są śliczne, ale dla gliny to pewnie nie ma większego znaczenia, te oczy Ani, te niebieskie oczy i śliczne. A może jednak ma, bo może glinie przyjemniej jest, gdy ją pieszczą dłonie pod okiem ślicznym, choć nie brązowym. Może tak jest, a może nie. Glinę Ania rzuca na koło co się obraca. Na jego środek. Ot bierze kawał gliny, taki trochę jak bochenek chleba i rzuca. Mlask i glina już na środku tego koła, co wirować zaraz zacznie, ale teraz jeszcze nie. Teraz trzeba uformować takiego walca, zanurzyć dłonie do wody, objąć prawie czule to gliniane świństwo i stopą koło uruchomić. I koło kręci się najpierw wolno, potem szybciej, ale to potem dopiero. Ania glinę ściska, a z pomiędzy palców wypływa gliniana sraczka, pedał stopą naciska i koło wirować zaczyna szybciutko. Ania ma ładne stopy i nogi też, ale to znów pewnie nie ma znaczenia, dlatego co dzieje się na kole. Może nie ma, a może ma. Tak czy owak, ma ładne nogi i zauważyłem to już wcześniej, ale teraz patrzę na tę glinę. Więc patrzę na glinę, a na nogi nie. A z gliną dzieją się rzeczy dziwne a może i zabawne, a nie powinno dziać, bo przecie to glina tylko i bezkształtna. A z nogami Ani nie dzieje się nic, a w każdym razie nie widać by coś się działo, choć pewnie ze stopami coś się dzieje, ale co, też nie widać. Nie widać nic, bo to wszystko pod stołem, pod tym wirującym, a na stole glina i tę glinę widać tylko i dłonie Ani. Ania ma fartuch, taki fartuch brzydki raczej, do którego klei się glina co pryśnie czasem, a pewnie wolałaby ta glina kleić się do Ani a nie do fartucha i brzydkiego jeszcze. Ja też bym wolał, ale ja nie pryskam i nie kleję się ni do fartucha, ni do Ani, a tylko patrzę. To ta glina ma lepiej niż ja, bo się przykleić może a ja nie. Nie krzywduję sobie jednak bo patrzę na tę glinę, co zmienia się pod Aninymi palcami i to mi wystarcza. Wystarcza mi to patrzenie, patrzenie na to czarowanie, na to czarowanie palcami, palcami Ani o niebieskich oczach i brzydkim fartuchu …

… i sam już nie wiem, co tu ważniejsze jest, czy te niebieskie oczy i ładne do tego czy te paluchy w glinie wypaprane i nieładne przez to, i sam już nie wiem co tu piękno tworzy, czy te piękne oczy, czy niepiękne palce, pod którymi coś się zwija tajemniczo i wyrasta w tym wirowaniu. A glina cicha jest i nie mówi nic, a może mówi ale tylko Ani do ucha mówi, ale nie wiem co, ale pewnie coś mówi, ale tym językiem aniglinowym albo glinoaniowym, tym językiem który rozumieją tyko One – tylko ta Ania i tylko ta Glina, i tylko One gadać w nim potrafią i porozumiewać się, a ja nie słyszę nic, ale czuję, instynktownie czuję, że gadają, że gadają ze sobą…

… ale koło zwalnia i nie wiruje już i zatrzymuje się wreszcie to koło, a na nim to coś co przed chwilą gliną jeszcze zwykłą było, ale teraz już nie, bo niby gliniane to coś, jednak gliną już nie i … i można odpocząć i nogi wyciągnąć, te nogi, z którymi coś się pod stołem działo, ale nie wiem co, bo ważne było to co na stole a nie pod, choć być może, że to pod, też ważne było dla tego co na stole, więc może tak, a może nie

… ale teraz to te nogi wyciągnięte i rozprostowane wygodnie, jakby to one najważniejsze były, a nie te oczy niebieskie, a nie te palce, a nie te usta co nieme z gliną gadały, więc może tak, a może nie …

… a Ania ma niebieskie oczy, a glina jest brązowa
… i patrzę na tę Anię o niebieskich oczach
… i patrzę na tę Anię w brzydkim fartuchu
… i teraz patrzę na Anię, a na glinę już nie

Fotografie Ani Czardybon-Nawa w Pracowni Ceramicznej „Drobne Przyjemności” wykonała Alina Związek

esej Piotra 1
esej Piotra 2
esej Piotra 3
esej Piotra 4
esej Piotra 5
esej Piotra 8
esej Piotra 9
esej Piotra 10
esej Piotra 7
mm
Ania Cz.
Najbardziej lubię te momenty, kiedy siedzę przy kole garncarskim. Sama w pracowni, słuchając audiobooków. Mam szansę naprawdę się skupić, wyciszyć i zapamiętać się w zachwycie nad niezwykłością materiału, który daje możliwość przemienienia skały (bo jakby na to nie spojrzeć glina jest skałą) w naczynie.

Comments are closed.